‼ English version available >> HERE << !!
Szesnastego listopada mieliśmy okazję przeprowadzić wywiad z członkami Stahlzeit – coverbandu Rammstein. Spotkaliśmy ich w Berlinie na krótko przed ich koncertem w Columbiahalle. Oto co mieli do powiedzenia na temat koncertów, Rammstein i pozyskiwania sprzętu:
Redakcja: Jak doszło do tego, że założyliście tribute band? Byliście fanami Rammstein? Jak to się zaczęło?
Mike Sitzmann (gitarzysta): w młodości słuchałem dużo Rammstein, później słuchałem od czasu do czasu, ale już nie z taką intensywnością jak kiedyś. Teraz z Stahlzeit wszyscy mamy pełno Rammstein wokół nas (śmiech).
Ron Huber (klawiszowiec): Ja w zasadzie zacząłem słuchać Rammstein przez to, że dołączyłem do jego tribute bandu (śmiech).
Redakcja: Rammstein znany jest ze swojego scenicznego show. Czy kiedykolwiek mieliście problem z opanowaniem tych elementów? Przydarzyły się wam jakieś niebezpieczne sytuacje?
Ron: Zdecydowanie trzeba wiedzieć co się robi, zwracać uwagę na to skąd i kiedy lecą płomienie, gdzie można stać, a gdzie nie – i kiedy. To jest tzw. „niebezpieczeństwo kontrolowane” – naturalna część show, która trwa nawet wtedy gdy nie grasz. Ale nie przypominam sobie jakiegoś dużego zagrożenia.
Mike: W pewnym stopniu niebezpieczeństwo zawsze istnieje, ale jak dotąd nie wydarzyło się nic, co miałoby nas wystraszyć. Owszem, zdarzają się drobne poparzenia, ale jak się gra te 15 lat pod szyldem Stahlzeit, to nie zwraca się już na to uwagi.
Redakcja: Przy okazji jednego z wywiadów Wasz znajomy, René Anlauff (coverband Völkerball) wyznał, że do show przygotowuje się w sali pełnej luster – trochę jak baleriny – a opanowanie show i ruchów Lindemanna do perfekcji zajęło łącznie około 4-5 lat. Czy Wy też się tak przygotowujecie?
Mike: Może nie próbujemy tego tak intensywnie przed lustrem, ale owszem – obserwujemy koncerty Rammstein i uczymy się ich ruchów scenicznych, a niektóre z nich wykonujemy już automatycznie. Naturalnie, nie kopiujemy wszystkiego jeden do jednego, mamy swój własny styl i swoje show.
Ron: Jeśli – w sensie metaforycznym – ktoś „opuszcza” swoje ciało, by zagrać kogoś innego to na dłuższą metę przestaje być sobą i tym samym traci autentyczność. Jednak myślę, że Heli może ćwiczyć tak jak mówicie. Jakby nie było jest frontmanem i wciela się w Lindemanna. Ma zdecydowanie więcej pracy niż my
Redakcja: Wykonywanie której piosenki sprawia wam najwięcej radości? Czy jest utwór którego nie lubicie grać?
Mike: Z nowego albumu – „Was ich liebe” sprawia nam dużą radość i pasuje do nas. Zagramy ją również dzisiejszego wieczoru.
Redakcja: A jest piosenka, której nie lubicie wykonywać?
Ron: wiele jest bardzo fajnych i dobrych, ale żebyśmy mieli wybrać jakąś nielubianą…
Mike: (śmiech) nasz wokalista (Heli – przyp.red.) nie lubi „Ausländer” (śmiech). My raczej gramy chętnie wszystkie kawałki, jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy musieli coś wyrzucać tylko dla tego że tego nie lubimy.
Redakcja: Którą piosenkę uważacie za najtrudniejszą do zagrania?
Ron: Chyba „Waidmanns Heil” ze względu na perkusję, może też „Keine Lust”. Sporo tutaj zależy od instrumentów.
Mike: To są właściwie drobnostki – trzeba ćwiczyć grę, by je wyeliminować. Tak naprawdę to nie ma tutaj jakichś poważniejszych wyzwań.
Redakcja: Są takie piosenki, które nigdy nie znikają z setlisty Rammstein (“Feuer Frei”, “Links 2 3 4”, “Keine Lust”). Tribute bandy są znacznie bardziej elastyczne w tym temacie. Czy macie jakąś ulubioną piosenkę z tych które są rzadko (lub nigdy) grane przez Rammstein?
Mike: Raczej nie gramy utworów nigdy nie granych przez Rammstein, jak na przykład „Weit Weg”. Rolą coverbandu jest, by dostarczyć ludziom to co znają i lubią. Zawsze jednak znajdzie się ktoś z publiczności, kto powie „brakowało mi tej i tej piosenki”. Dlatego też staramy się zmieniać setlisty (śmiech).
Ron: Wiemy co macie na myśli, jednak musimy zwracać uwagę na liczbę utworów, po które ludzie przychodzą na nasz show. Niektóre z nich po prostu musimy grać.
Redakcja: Rozumiemy, sami byliśmy na waszym koncercie w Fürth i dla nas była to niemalże idealna setlista utworów Rammstein – dzięki temu widzieliśmy na żywo „Bestrafe Mich”! Dziękujemy!
Mike: (śmiech) musimy Was rozczarować – dziś tego kawałka nie będzie (śmiech).
Redakcja: Nic nie szkodzi (śmiech). Pamiętamy jaką niespodziankę sprawił nam sam Rammstein grając w tym roku „Heirate Mich”. Sami jesteśmy fanami takich utworów jak „Rosenrot” czy „Spring”…
Mike: „Spring” jest tym kawałkiem, który prawie był w setliście, jednak zawsze z jakiegoś powodu musieliśmy go odrzucić. Ale kto wie – może w przyszłym roku? (śmiech)
Redakcja: Wspominaliście o materiale z ostatniego albumu. Co o tej płycie sądzicie?
Mike: Dobry. Inny, ale mimo to genialny. Trzeba się z nim osłuchać.
Redakcja: Byliście na tegorocznej Stadium Tour? Jak Wam się podobało?
Ron: Show było duże, szalenie duże. Budowa sceny robi wrażenie, bo zapowiada co może się tam dziać z ogniami i eksplozjami, ale mimo to efekty dozowane są rozsądnie.
Mike: byliśmy razem w Monachium. Niestety mieliśmy słabe miejsca – z boku – i nie widzieliśmy wszystkiego…
Ron: … na przykład Flake…
Mike: …ale całym show byliśmy bardzo oczarowani. Na przykład umiejscowieniem ogni i innych efektów (confetti, dymu) bliżej publiczności. Generalnie całość – show i emocje publiczności – zrobiło na nas ogromne wrażenie.
Ron: to było ogromne.
Redakcja: Zdarza wam się wykonywać własne interpretacji wersji demo? Przykładowo “Jeder Lacht” czy “Schwarzes Glas”?
Oboje: nie. Jeszcze nie.
Redakcja: Wiecie co sam Rammstein twierdzi o Waszym show? Mieliście z nimi jakiś kontakt osobiście?
Mike: Tak. Znają nas i szanują, jednak kontaktu z członkami zespołu osobiście nie mamy. Tylko z managementem… Kiedyś jak jeszcze wykonywaliśmy “Stripped” (co jest niedozwolne ze względu na dodatkowe opłaty związane z graniem coverów. Pełne wyjaśnienie w poprzednim wywiadzie >>TUTAJ<< – przyp.red) zadzwonił do nas i stanowczo zabronił tego robić (śmiech).
Redakcja: Na Waszym profilu Facebookowym napisaliście, ze nabyliście zestaw perkusyjny Schneidera z tras 2016-2017. Czy inne instrumenty używane przez Rammstein też się u Was pojawiły? Jak można je pozyskać?
Mike: Nasz drugi gitarzysta (Matthias Sitzmann – przyp.red.) kupił jeden z modeli gitary używanej przez Richarda (RZK) – są tylko dwa jej modele na świecie. Poza tym zakupiliśmy tylko wspomniany zestaw perkusyjny. A jak go zdobyliśmy? Jeden z naszych technicznych zauważył ogłoszenie na internecie, zatem sprawdziliśmy, zadzwoniliśmy i ostatecznie pojawiła się u nas. Brzmi naprawdę nieźle (śmiech).
Ron: Bardzo fajnie, że jest oryginalna. To sprawia, że nasza scena i show są większe (śmiech).