Eisbrecher w Fürth – Relacja

eisbrecher

Maj. Cieplejszy wieje wiatr, słupek rtęci w termometrze coraz częściej bije kolejny tegoroczny rekord. Jednakże kiedy w trasę jedzie taki zespół jak Eisbrecher, należy liczyć się z wyjątkowymi anomaliami pogodowymi.

Rozpoczynający się w porcie w Fürth muzyczny rejs na trasie Ewiges Eis rozpoczął się dość spokojnie – Lodołamacz był pilotowany przez darkpopową motorówkę o nazwie Faelder, która tego wieczoru wypłynęła w swój dziewiczy rejs. Za sterami zasiedli jednak doświadczeni i znani z innych formacji muzycy – dzięki temu publiczność została odpowiednio przygotowana do mającego uderzyć już niedługo sztormu.

Warto dodać, że Kapitan Wesselsky również przed rejsem nie próżnował – podczas oczekiwania na rozpoczęcie show pojawiał się w różnych miejscach hali, chętnie rozdawał autografy, dyskutował i fotografował się z napotkanymi fanami. Naszej redakcji entuzjastycznie życzył po polsku… smacznego :).

Zapowiadając na scenie kolegów z Faelder przyniósł również podręczny zestaw witamin – banany, które niektórzy zjedli, a niektórzy użyli w dość nietypowy sposób – koniecznie rzućcie okiem na zdjęcia w naszej GALERII!

Punktualnie o godz 21 żagle z logo Eisbrecher zawędrowały na maszt, po czym blisko dwugodzinny koncert ruszył z kopyta otwierającym „Zwischen uns”. W tę krótką, przekrojową trasę Bawarczycy zapakowali na pokład swojego lodołamacza pokaźny zestaw hitów z każdej płyty – kawałki od „Phosphor” po „Was ist hier los?”, nie zapomnieli o zatknięciu na maszcie flagowych hitów takich jak „Verrückt” czy „Leider”, a także uwarzyli w kambuzie solidną porcję wiecznie smacznych kotletów – takich jak np. autocover „Miststück”, w którym także widzowie mogli wykazać się umiejętnościami wokalnymi, czy wygrywane na metalowych beczkach „Amok”.

Podczas „This is Deutsch” zawędrowaliśmy w obszary lodowatego podmuchu CO2, a na „Eiszeit” tradycyjnie zarówno scena jak i widownia pogrążyły się w gęstej śnieżnej zamieci, której skutki usuwali nie tylko majtkowie-techniczni na scenie, ale także i bosmani z ochrony pod sceną, dzielnie wywijający ogromnymi mopami. Na koniec tej muzycznej podróży zespół zagrał „Herzdieb”, w stronę szczęśliwców z publiczności poszybowały maskotki misiów polarnych, a każdy zdumiał się, jak szybko minęła mu ta długo wyczekiwana podróż.

Auf kalt, do zobaczenia w kolejnym porcie!

Serdeczne podziękowania dla Król Julian