Wywiad z Ost-em (Hämatom) – część 1

hamatom

‼ English version available >> HERE << !!

W jeden z majowych piątków część naszej redakcji umówiła się na czat z Ostem – gitarzystą Hämatom. Rozmowa, która z założenia miała być wymianą zdań w stylu „jak się masz w ten szalony czas” przerodziła się w blisko godzinny dialog, podczas którego nasz rozmówca opowiadał, jak zespół znosi izolację, jakie są ich nieśmiałe plany na przyszłość oraz…zobaczcie zresztą sami w tekście poniżej.

Redakcja: Decyzja o zawieszeniu wydarzeń kulturalnych zastała was podczas trasy i musieliście ją przełożyć na jesień – spotkało was już coś podobnego?

Ost: Zgadza się, ta cała sytuacja zaistniała w połowie naszej trasy i to na dodatek największej, jaką do tej pory graliśmy, więc bardzo nas to na początku denerwowało, chyba tak, jak wszystkich, których to dotknęło. Chyba nikt nie mógł uwierzyć, a pewnie i nawet nie chciał, że to na serio już koniec. Wiedzieliśmy tylko, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Na przykład moja babcia bardzo szybko wracała do Polski, gdy to wszystko nabrało tak poważnej formy i to samochodem, kiedy [w radio] była mowa praktycznie tylko o koronie. Gdy wróciłem do domu, dotarło do mnie, że trasa zostanie odwołana, choć było to totalnie niewyobrażalne. Trudno było to do siebie dopuścić. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem, prawdopodobnie tak, jak i całe pokolenia, które wychowało się po wojnie.

Redakcja: Czujecie się zawiedzeni czy też podchodzicie do tego wyrozumiale?

Ost: Na początku, a dokładniej w pierwszym tygodniu, było okropnie. Nieustanne zadawaliśmy sobie pytania: dlaczego to właśnie ja, dlaczego to akurat nas dotknęło, dlaczego tutaj i dlaczego teraz? Teraz jest trochę lepiej, aczkolwiek trzeba przyznać, że wszystko w Niemczech zmieniło się o 180 stopni, bo pojawił się jakiś cholerny wirus i wszystko trzeba porzucić. Widocznie taka wola Boska. Tak więc początkowo przełożyliśmy wszystkie terminy na maj, jednak po kilku dniach postanowiliśmy przesunąć całość na wrzesień i praktycznie chwilę później się z tym pogodziłem. Oczywiście nie w tym sensie, że mam to teraz gdzieś, raczej w takim sensie, że ta sytuacja przerosła nas wszystkich i jesteśmy tylko małą częścią świata dotkniętego pandemią. 

Redakcja: Jak spędzacie czas na lockdownie? Czy musieliście zmienić jakieś swoje nawyki?

Ost: Ja nie musiałem nic zmieniać *pokazuje piwo do kamery*. Mam to niesamowite szczęście, że posiadam ogród. Wydaje mi się, że do tej pory naprawdę nigdy nie doceniałem tego faktu. Po drugie mieszkam niedaleko od studia, do którego codziennie jeżdżę. Tak że ogólnie nic specjalnego się nie zmieniło. Przez odwołanie trasy pojawiło się też nieco więcej czasu dla rodziny, aczkolwiek bardzo trudne i przykre było to odizolowanie od przyjaciół. Wiadomo, to nie jest taka potrzeba na poziomie nastolatka, ale lubię sobie czasem wyjść czy gdzieś wyjechać, spotkać się z innymi. I choć zazwyczaj nie przeszkadza mi spędzanie czasu w domu, to naturalnie nie lubię bez przerwy w nim siedzieć. Żeby sobie jakoś urozmaicić ten czas, w każdy piątek organizujemy Havana Online Club, podczas którego spotykamy się z naszą ekipą i przyjaciółmi (a także innymi zaprzyjaźnionymi zespołami).

Redakcja: Jak Waszym zdaniem zmieni się scena rockowo-metalowa lub ogólnie rynek muzyczny pod wpływem pandemii? Czy świat, jaki znamy, ulegnie zmianie?

Ost: Tutaj trzeba być nieco ostrożnym, ale wierzę, że ostatecznie każdy kryzys przynosi także zmiany.  Ten czas sprzyja też ponownemu zacieśnianiu więzi między ludźmi, tworzeniu nowych rzeczy i uczy kreatywności oraz porzucania starych, przetartych ścieżek na rzecz nowych. Ale to w długoterminowym rozrachunku. Jeśli myśleć tylko o najbliższej przyszłości, to zmieni się dużo i dotknie to wielu ludzi. W trasy oprócz nas jeżdżą też techniczni, pomocnicy, osoby od merchu itd. i wielu z nich utrzymuje się tylko z tego. Oni z dnia na dzień stracili wszystkie źródła dochodów i nie mogą być pewni, kiedy wszystko wróci do normy. Tak że różnice są odczuwalne naturalnie już teraz, ale długofalowo też się coś zmieni. Czy negatywnie, czy pozytywnie trudno powiedzieć, ale coś na pewno ulegnie zmianie. Jeśli zaś chodzi o sam rynek muzyczny, zwróćcie uwagę, jak szybko pojawiły się idee koncertów online albo samochodowych kin koncertowych. Kto wie, czy w tym roku nie zostaną nam już tylko takie formy do wyboru – i to właśnie wzmaga kreatywność. Jesteśmy ciekawi, co z tego wyniknie.

Redakcja: Kryzys mocno dotyka artystów i właścicieli klubów  – myślicie, że niektórzy nie powrócą już do nas latem czy na jesień?

Ost: Zespoły są raczej bezpieczne, kluby zaś (przynajmniej niektóre) mogą się już nie otworzyć. Nie każdy z nich ma odpowiednie rezerwy bądź może żyć z przedsprzedaży. Muzycy zaś przeważnie robią jeszcze coś innego, gdyż, żeby się utrzymać z samej muzyki, musisz być naprawdę dużym zespołem i dużo zarabiać.

Redakcja: Przesłuchaliśmy epkę „#FCKCRN” i bardzo nam się ona spodobała. Czy wszystkie nowe utwory skomponowane zostały pod wpływem sytuacji związanej z pandemią, czy część z nich była „naszkicowana” wcześniej (oczywiście poza tytułowym #FCKCRN)?

Ost: Zajebista, nie? Tak, jak wspomnieliście, logicznym jest, że #FCKCRN powstała inspirowana koroną. Została nagrana jako pierwsza i przy okazji pierwszego spotkania w studio, następny był utwór “Ich weiss”, a potem kolejne. Rzeczywiście EPka powstała po części inspirowana Coroną, ale bardziej chodzi tu o “wolność” i jej posiadanie. 

Redakcja: Tak… A potem, jak ją mamy, to jej nie doceniamy! 

Ost: Dokładnie. 

Redakcja: Wydawanie EPki w takich warunkach to również nowe wyzwania – na jakie ograniczenia napotkaliście podczas procesu nagrywania? Na przykład związane z dostępem do studia czy z ograniczoną możliwością spotkań w grupie.

Ost: Tak, zdecydowanie był to proces bardzo nietypowy. Zaczęło się od telefonu do producenta . Poinformowaliśmy go, że piszemy nowe piosenki, a on zapytał, kiedy chcemy je wydać. Gdy odpowiedzieliśmy, że najlepiej za kilka dni, powiedział, że musi najpierw o tym porozmawiać z rodziną. Było to naturalnie zrozumiałe – w takim czasie tak ważnych decyzji nie powinno się podejmować wyłącznie we własnym zakresie. Ostatecznie zgodził się, ale musieliśmy zaplanować nagrywanie tak, byśmy nie spotykali się grupą w studio, tylko pojedynczo. Tak więc, gdy ja przychodziłem coś nagrać i kończyłem swoje zadania, to dopiero godzinę później przychodził Süd nagrywać swoją część i tak to się toczyło. Tym sposobem nagraliśmy wszystko w tydzień, choć ani razu nie spotkaliśmy się wszyscy razem w studio. Było to bardzo nietypowe doświadczenie.

Redakcja: Na 28.05 zaplanowaliście występ w Düsseldorfie – i będzie to z pewnością jeden z najniezwyklejszych występów w całej waszej historii – czy możesz nam opowiedzieć coś więcej o tym planowanym koncercie w kinie samochodowym? 

Ost: Cóż można rzec… Na pewno będzie to pierwszy raz, gdy zagramy taki koncert. Ludzie zamiast tłoczyć się pod sceną będą w swoich autach i jedyne reakcje, jakie zobaczymy, to będzie chyba miganie reflektorami. Potrafimy sobie wyobrazić, jak ludzie będą nam dawać znać, gdy będzie im się podobało – migacze, reflektory czy cokolwiek wymyślą z tym, co będą mieli pod ręką. Ale zadajemy sobie pytanie, jak dadzą nam znać, że coś było / jest do bani? Pojadą sobie? Ta kwestia pozostaje otwarta… Na sam pomysł kina samochodowego wpadł jeden z naszych techników, gdy około drugiego tygodnia izolacji zastanawialiśmy się, co jeszcze możemy zrobić. Problem był tylko taki, że miejsce, które sobie upatrzyliśmy, leży w Nadrenii i Północnej Westfalii i tam było to wtedy jeszcze zabronione. Zdecydowanie chcieliśmy z tym pomysłem wyjść jako pierwsi na tutejszej scenie metalowej. Przed nami był chyba tylko Alligatoah.

Redakcja: Tak, ten koncert Alligatoah był nawet puszczany na Arte. A jak ogólnie wyobrażacie sobie taki koncert od strony organizacyjnej? Znacznie trudniej będzie coś zobaczyć z ostatniego rzędu w aucie niż na zwykłym koncercie.

Ost: To dosyć proste, nasza scena ma być położona dokładnie pod ekranem i choć będzie ona złożona z trzech części – środkowej i dwóch bocznych – to chcemy korzystać tylko z tej środkowej. Oczywiście jeśli pogoda nam pozwoli. Sam nie jestem do końca pewny, jak to będzie, to musi być bardzo dziwne uczucie grać dla samochodów… 

Redakcja: Wyobraź sobie moshpit aut 😀

Ost: Haha, a to, co robi nasz perkusista? Jak to w ogóle by wyglądało…

Redakcja: A jest jakiś powód, dla którego wybraliście właśnie Düsseldorf, a nie Bawarię, z której pochodzicie? 

Ost: Przede wszystkim w Bawarii jeszcze nie wolno. W grę wchodziło jeszcze kilka innych miejsc (wszystkie w Nadrenii i Północnej Westfalii), ale najbardziej profesjonalne i z najlepszym sprzętem jest to w Düsseldorfie.

Redakcja: Czy planujecie kolejne niespodzianki dla swoich fanów i \ lub  kolejne występy ze streamów? 

Ost: Tak, zdecydowanie. Generalnie myślę, że obecnie nieustannie robimy  bardzo dużo dla naszych fanów. W zasadzie co kilka dni wypuszczamy jakieś specjalne materiały. Całkiem niedawno graliśmy w Państwa-Miasta-Korona i były takie rubryki jak “Miejsce kwarantanny”, “Jaka pozycja do seksu jest najlepsza na kwarantannie” i każdy, kto przegrał, musiał wypić shot sznapsa. Taka alkogra na żywo. Nord tak się zrobił, że ledwo mówił! Tego typu specjalne “spotkania” mamy raz w tygodniu, czasem raz na dwa tygodnie. Następną grą w kolejności mają być alkostatki! Mamy naprawdę dużo planów. Chcemy też wypuścić bardzo ładną nową serię koszulek związanych z przebiegiem tej pandemii: #FCKCRN chronologia.  Pierwszy limitowany t-shirt z serii to będzie np. Szok, kolejny może Złość, Nadzieja, Wolność itd. Generalnie słowa, które oddają stan społeczeństwa w danym momencie pandemii. Tak że, podsumowując, na pewno staraliśmy się – i nadal to robimy – dawać fanom cząstkę siebie w każdym temacie – koncerty, relacje live, akcje z merchandise, itp.

Redakcja: Czy odczuwacie wsparcie płynące od fanów? Jeśli tak, to w jakiej formie? Czy notujecie na przykład wyższą sprzedaż płyt i merchu w swoim sklepie? 

Ost: Tak, zdecydowanie. Może niekoniecznie jeśli chodzi o sprzedaż np. CD, bo w tych czasach możemy odnotowywać spadki jeszcze przez najbliższe dwa lata, ale na pewno widzimy to po Spotify, po solidarności fanów, tym, że nie zwracają biletów… to naprawdę wspaniałe, zważając na fakt, iż przekładaliśmy trasę już dwa razy i sprzedaliśmy ok. 20 tys. biletów, z których naprawdę znikomy procent do nas powrócił. 

Redakcja: Teraz bardzo popularne są giełdy biletowe wśród fanów. Ludzie wymieniają się biletami między sobą zamiast je zwracać i dzięki temu sami mogą nadal cieszyć się swoimi planami, a przy okazji wspierać zespoły i cały przemysł okołokoncertowy. 

Ost: Ogólnie myślę, że fani sceny metalowej są niesamowici. Trzymają się razem, często organizują jakieś akcje… To fantastyczne! 

Ciąg dalszy nastąpi.