Maerzfeld w Norymberdze – 29.10.19, wywiad z Record Street

maerzfeld w norymberdze

Tym razem przygotowana dla Was została koncertowa relacja z Maerzfeld w Norymberdze. Koncert odbył się w znanym w rejonie klubie Der Hirsch 29.10.11 i poprzedzony był supportami Machete Dance Club oraz Record Street. Na miejsce przybyliśmy nieco wcześniej by przeprowadzić wywiad z headlinerem, który przeczytać możecie >>TUTAJ<< oraz porozmawiać z członkami Record Street – młodymi Anglikami z okolic Manchesteru, którzy towarzyszą Bawarczykom na całej trasie i doskonale rozgrzewają niemiecką publikę. Jak podoba im się wspólna trasa z Maerzfeld? Co inspiruje ich muzykę i jakie mają plany na najbliższe miesiące? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie poniżej.

Zapraszamy również do odwiedzenia naszej fotorelacji z koncertu Maerzfeld w Norymberdze! >> GALERIA 1<< >> GALERIA 2 <<

Gegenwind: Porozmawiajmy na temat albumu i trasy. Może opowiecie coś o Waszym nowym albumie, pomysłach, które za nim stały, może jakieś anegdotki  z trasy?

Record Street: Tak, pojechaliśmy do Kopenhagi, by nagrać album z naszym producentem, Nicklasem Sonne. Efekt jest spory jak na album indie-rockowy, ponieważ producent jest członkiem kapeli metalowej. Płyta jest zatem nieco metalowa, produkcja robi wrażenie – i jest to nasz pierwszy album.

GWD: Jak to się stało, że zostaliście muzykami? Jesteście raczej młodzi.

RS: Generalnie któregoś roku jako bracia dostaliśmy pod choinkę zestaw perkusyjny. Następnie powiedzieliśmy „OK, załóżmy wspólnie zespół” i wtedy ktoś stał się ćpunem i odszedł (śmiech). Graliśmy koncerty przez kilka lat, potem dołączył do nas Josh i wtedy zaczęło się robić poważnie. Tak to właśnie przerodziło się w coś czym jest teraz.

GWD: Powiedzcie coś o swoich planach. Chcecie występować na dużych scenach, czy raczej celujecie w underground? Znamy zespoły, które wolą pozostać undergroundowe, mówić to, na co mają ochotę itp.

RS: Jest duża przestrzeń między kapelą festiwalową, a tą grającą w małych klubach. Na przykład jest sporo ludzi uczęszczających na występy rockowe w mniejszych klubach, ponieważ wszyscy oni chcą usłyszeć muzykę i chcą zobaczyć konkretny zespół. Zatem mniejsze kluby są bardziej interesujące, ponieważ są bardziej „intymne”. Czasem masz okazję obserwować 50 osób. 

GWD: Mniejsze kluby mają zupełnie inną  atmosferę…

RS: Występowaliśmy już na kilku festiwalach w zeszłym roku i czasem ma się poczucie „odłączenia” od publiczności, nie jest aż tak intensywnie… Graliśmy na dużym angielskim festiwalu o nazwie “Kendal Calling”. Zdecydowanie – jest różnica i myślimy, że my mamy takie „wypośrodkowane” nastawienie, ponieważ wtedy jest lepsza atmosfera. W Niemczech, czy też w Europie kontynentalnej muzyka na żywo, zwłaszcza rock, jest mainstreamem. W Anglii to już totalny miks – podobnie zresztą jak u reszty świata. 

GWD A jak odbieracie niemiecką publiczność?

RS: Bardzo dobrze odbierają nasze występy, i jak dotąd czujemy się przez nich wyróżnieni. Sprzedaliśmy też masę płyt.

GWD: Mieliście już okazję grać dla wschodniej części Europy?

RS: Macie na myśli Polskę, Czechy, Słowację? Nie, mieliśmy co prawda załatwiony występ w Czechach, jednak z jakiegoś powodu, chyba logistycznego nie mogliśmy zagrać. Publika jest inna niż w Niemczech?

GWD: To zupełnie inne doświadczenie niż w Europie zachodniej, zapewniamy. 

RS: Jeszcze bardziej intensywne?

GWD: Wręcz szalone.

RS: Wiecie, ja obejrzałem koncert Monsters of Rock z Moskwy, kiedy Pantera występowała tam dla około miliona ludzi…

GWD: Zatem powinniście także rzucić okiem na polski festiwal Woodstock – teraz Pol’and’Rock.

RS: Na pewno umieścimy go na naszej liście.

GWD: Jeśli chcecie zobaczyć naprawdę zakręcony tłum w Polsce, to powinniście postarać się o występ właśnie tam. Nawet jeśli zagralibyście na małej scenie…

RS: …to jest wciąż k***a 10 000 ludzi.

GWD: Dokładnie (śmiech). I są naprawdę szaleni. Taki na przykład Alestorm występował niedawno…

RS: Alestorm – uwielbiamy ich…

GWD: Podczas występu tłum był tak duży i zwarty, że podczas crowdsurfingu wyrzucił człowieka w górę. A wtedy druga część tłumu złapała go i crowdsurfing trwał dalej. Zatem jeśli chcecie się pokazać i zobaczyć szalony tłum, to miejsce dla Was.

RS: W Anglii mamy lokalną społeczność fanów i bardzo nas oni wspierają. Bardzo łączą się z muzyką i to jest niesamowite. Niczego nie bylibyśmy w stanie osiągnąć bez pomocy tamtejszych ludzi. Najważniejsze to zdobyć odpowiedniego managera, kogoś, kto się odpowiednio Tobą zajmie. Potrzeba dobrego managera, kogoś z wysoką etyką pracy…

GWD: Jesteście na lepszej pozycji, ponieważ mówicie i śpiewacie po angielsku. 

RS: Dokładnie to mamy na myśli – sporo niemieckich zespołów stara się mówić, a europejskie zespoły starają się śpiewać po angielsku, ponieważ to działa. Fanom łatwiej zrozumieć [kiedy wiedzą o czym śpiewasz].

GWD: Zdaje się, że dla większości ludzi angielski jest odpowiednim językiem w piosenkach.

RS: A większość słynnych piosenek jest śpiewana po angielsku.

GWD: Jak to się stało, że gracie tutaj w Niemczech z Maerzfeld?

RS: Głównie dzięki ciotce Maike [reprezentującej wytwórnię oraz organizującą trasę – przyp. Red]. Przez ostatnie 2 lata staraliśmy się skupić na naszym brzmieniu, zdobyć więcej akordów. Kilka osób powiedziało nam, że jest inny I że nigdy wcześniej nie słyszeli niczego podobnego. To coś jak nasz własny gatunek muzyczny, i to jest dobre. Gramy nieco inaczej od Maerzfeld, który jest kapelą metalową, ale to dobrze być na trasie z różnymi rodzajami zespołów. Dobrze jest złapać nowe dźwięki.

GWD: I jesteście też ciekawą odmianą dla zgromadzonych tu ludzi, ponieważ mogą usłyszeć coś nowego i docenić to.

RS: Dokładnie. Ludzie to kochają, zatem jest dobrze.

GWD: Co planujecie w przyszłym roku? Kolejna trasa czy…?

RS: Nasz plan został wypełniony, ponieważ już wypuściliśmy nasz album i możemy powoli zaczynać przymiarki do drugiego. Myślimy o wejściu do studia w styczniu. Zamierzamy też koncertować w UK. Później festiwale, może wrócimy też do Niemiec. Mamy zatem w planach sporo występów i drugi album.  

GWD: Macie już jakieś pomysły na piosenki?

RS: Kilka. To znaczy ze względu na trasę itp byliśmy nieco zajęci. W końcu nie pracujemy na pełny etat. Zbliżamy się do punktu, gdzie decydujemy się czy będziemy pełnoetatowymi muzykami czy tylko w relacji 50-50, jak to do tej pory bywało. Zatem czeka nas sporo pisania w nadchodzących miesiącach – pisaniem zajmiemy się po powrocie z trasy. Próbujemy wznieść się na wyższy poziom, nieco ewoluować. Kontynuować to, co robiliśmy do tej pory… Poza tym – to było niesamowite doświadczenie. To znaczy – niewiele zespołów koncertuje po Europie. Trzeba też zdać sobie sprawę z tego, że niektórzy spędzają życie na próbach załapania się na dobrą trasę.

GWD: To prawda, trzeba mieć szczęście…

RS: To połączenie ciężkiej pracy, wizerunku…

GWD: …I dobrego managera, organizacji trasy. Zdradźcie jeszcze co inspiruje Wasze teksty?

RS : To połączenie wszystkiego co napisaliśmy, fragmentów tekstów, naszych własnych doświadczeń. Czasami to, czego doświadczyliśmy wpływa na tekst, czasami to tylko dobry pomysł, myśl lub słowa, które nam się podobają. Raczej żaden z nas nie jest pełnokrwistym autorem piosenek. Niektóre zespoły mają ludzi do tego – autora piosenek, kogoś kto pisze muzykę. W naszym przypadku to podział – 25% dla każdego.

GWD: Na koniec przyznajcie się czy macie już jakieś zabawne historie na koncie związane z tą trasą. Oraz dodajcie coś na zachętę dla swoich przyszłych fanów – dlaczego powinni odwiedzić właśnie Wasze występy.

RS: Jeśli chodzi o anegdotki… to nic szczególnego, dużo pijemy (śmiech). Tu chodzi przede wszystkim o frajdę. A w temacie zachęcania hmm… Dotarcie do dobrej publiczności to zawsze wyzwanie. Jeśli ktoś słucha Twojej muzyki I lubi ją, to Twoja robota jest skończona.

GWD: Zatem chcecie, by ludzie skupili się na muzyce?

RS: Dobre jest bycie uczciwą osobą, z którą dobrze się rozmawia, uprzejmą – a nie poza „ch**ka-rockmana”. Elokwencja, odpowiednia rozmowa i docenianie ludzi – to również. Heli i inni są bardzo mili, zatem bycie miłym długofalowo pomaga.

GWD: Jak ludzie tutaj reagują na Wasze piosenki? Skupiają się na muzyce tak jak sobie życzycie?

RS: Zaskakująco. Mieliśmy drobne obawy, że być może jesteśmy zbyt inną parą kaloszy [względem Maerzfeld], ale myślę że to nam pomogło. Ponieważ, na przykład jeśli ktoś jest fanem rocka z lat 50, 60 czy 70 to może lubić zarówno metal jak i Led Zeppelin itp. Chyba w jakimś sensie przekraczamy granice, robimy coś oldschoolowego, ale to jest nowe.

GWD: Gracie na koncertach cały album?

RS: Tak, poza jedną lub dwiema piosenkami, wymieniamy się. Musieliśmy zrezygnować z niektórych ze względu na czas, ale zazwyczaj album gramy w 95%.

GWD: Który kawałek jest Waszym ulubionym?

RS: W każdym jest coś wyjątkowego, ale ostatecznie to chyba „Lonely”. To konkretny rock’n’roll. Trudno wybrać tylko jeden kawałek…

GWD: Dziękujemy bardzo za sympatyczną rozmowę! Życzymy powodzenia na dzisiejszym koncercie i na dalszej trasie!

RS: Dzięki za wizytę i rozmowę!

*prawdopodobnie nawiązanie do piosenki Drake – „Started at the Bottom…”